Dramione

Dramione

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział IV- Powrót.

Bankiet był okropny, chciała wyjść na scenę i powiedzieć wszystkim jak bardzo ich nienawidzi, jak dręczy ją ich pozerstwo i jak są podli zapraszając byłego śmierciożercę na bankiet zwycięzców, chciała po prostu skończyć udawać. Jej rozmyślanie przerwało wejście Luny. Zjadły śniadanie i przystąpiły do terapii. Hermiona opowiedziała dokładnie wszystko, co ją dręczyło, opisała wszystkie wspomnienia, które ją pogrążyły i przedstawiła swój stan emocjonalny. Po tej rozmowie było jej o wiele lżej. Zdziwiła się, że Luna, którą uważała w czasach szkolnych za niezrównoważoną psychicznie teraz leczy ją z depresji.
- Zawsze myślałam, że w Mungu leczą wszystko za pomocą magii, a ty, w swojej pracy nie potrzebujesz jej.
- Wow, jest coś, o czym Hermiona Granger nie wiedziała.- roześmiały się- A teraz chodź, po wczorajszym bankiecie wyglądasz okropnie, poprawimy cię trochę.
Znowu usunęły cienie pod oczami i ją trochę przyrumieniły, a kolejna porcja lekarstwa znowu trochę wypełniła jej policzki. Wykonały lekki makijaż i Hermiona teleportowała się do ministerstwa. Pod gabinetem ministra przywitała ją sekretarka i spytała:
- W czym mogę służyć?
- Pan minister prosił mnie abym zjawiła się dzisiaj.
- Zaraz to sprawdzimy. Pani imię i nazwisko?
- Hermiona Granger.- sekretarka wybałuszyła oczy jakby zobaczyła ducha.- Powtórzyć?
- Nie, nie.- Jeszcze chwilę wpatrywała się w nią, a potem przeszperała jakąś wielką księgę- Nie ma tu pani.
- Ale...- zaczęła Hermiona
- Żadnych ale, mogę panią wpisać na marzec przyszłego roku.
- Co?!- Hermiona usiadła na krześle- Pan minister wczoraj jasno powiedział, że mam przyjść przed południem.
- Cóż, przykro mi...- w tej chwili zza drzwi wyszedł minister. Od razu ją zauważyl.
- Och, Hermiona, witaj, wchodź, wchodź.- przywołał ją gestem do swojego gabinetu. Klasnął w dłonie i zmaterializował się na krześle za biurkiem. Usiadła przed nim.
- Ma pani papiery?
- Tak, oczywiście- podała mu swoje dokument, które podrzucił, a one ułożyły się w teczce na półce.
- Witamy na pokładzie.- uścisneli sobie dłonie - Do pani obowiązków należy ułatwienie życia czarodziejom w świecie mugoli. Musisz opisać ich życie i sprzęty. Myślę, że sobie poradzisz, w końcu to dla ciebie nie jest obcy świat. Będziesz kierować działem badań nad mugolami, rzecz jasna.- zastanowił się- Co tydzień bedziesz składać do mojego zastępcy raporty dotyczące twojej pracy. Dzień tygodnia musisz ustalić z nim sama. Oczywiście zaczynasz od zaraz.  Patricia, moja sekretarka zaprowadzi cię do twojego gabinetu.
  Zjechały trzy piętra niżej. Jej gabinet okazał się idealny. Nie za duży, nie za mały i dość przytulny, aby zostawać na nadgodziny.
- Radzę ci zaraz wpaść do zastępcy ministra, strasznie nie lubi kiedy ktoś nowy przychodzi do niego po czasie większym niż dwie godziny od rozpoczęcia, wcisnę cię na za godzinę. Nie spóźnij się.- rzuciła Patricia gdy wychodziła.
- Jasne, dzięki.- po chwili dodała- Patricia, jest może tu gdzieś Harry?
-Potter? hmm... tak, jest u siebie. Musi pisać nowy raport, bo ten wcześniejszy nie spodobał się zastępcy. Zjedź na piętro niżej, wejdź w pokój pierwszy po prawej stronie w korytarzu 116.
- Dzięki.- Patricia zniknęła za drzwiami.
Po kilku minutach weszło kilka osób, cztery kobiety, sześciu mężczyzn i dwa skrzaty domowe. Jak się okazało Hermiona została ich kierowniczką. Skrzaty usługiwały pracownikom, przedstawiły się jako Iskra i Błysk, a reszta, czyli pracownicy byli jej podwładnymi. Natychmiast zabrała się do pracy, ale najpierw wysłała patronusa, aby Harry czekał na nią u siebie po skończeniu pracy.
Weszła do sali, w której znajdowali się pracownicy i nakazała:
- Jonson poprawisz i uzupełnisz informacje dotyczące pralki, Woodhouse, ty zrobisz porządek z zeszłorocznymi informacjami, Ann razem z Kate sporządźcie raport o telewizorze, a Natasza niech zadzwoni po tego Marleya, który składał prośbę o pomoc w zaklimatyzowaniu się. Reszta niech zrobi porządek z papierami sprzed ostatnich dziesięciu lat.- Zaraz potem wyszła na  spotkanie z zastępcą ministra.
Wreszcie czuła się jak stara Hermiona, pewna tego  co robi i tego, kim jest, dawno się tak nie czuła. Kto wie, może nawet się uśmiechnie do kogoś?
Zapukała w drzwi. Usłyszała znajomy głos, ale myślała, że się przesłyszała, co tu miałby do roboty Malfoy? Weszła, fotel stał tyłem do niej.
- Witam, nazywam się Hermiona Gran...- teraz fotel się odwrócił, a ona ujrzała mężczyznę, którego nigdy w życiu nie życzyłaby komuś spotkać.
- Doskonale wiem jak się nazywasz Granger. I dziwi mnie, że minister wybrał na to miejsce akurat ciebie. Co mu podałaś?- Hermiona się spięła:
- Mam nadzieję, że twój nos boli chociaż trochę bardziej niż wczoraj, Malfoy.
- Jakże mi przykro, że nie mogę patrzeć na szlamy, bo inaczej kazałbym ci składać raporty codziennie.
- Ojejku, to może czwartki?
- Niech będzię Granger. A teraz wyjdź, przyprawiasz mnie o mdłości.- Wypadła z hukiem z gabinetu.
Tak na prawdę, to on wcale się nie dziwił ministrowi. Ona nadawała się do tej roboty jak nikt inny i sam by ją wybrał, gdyby nie to, że jest szlamą...
  Wbiegła ze złością do gabinetu Harrego.
- Witaj Hermiono, wiesz co, Malfoyowi nie spodobał się mój raport i muszę pisać od nowa, więc pomyślałem, że może mogłabyś...- podniósł na nią wzrok- Co... Coś się stało?- a w myślach szukał usprawiedliwiem, bo już na tyle znał Hermionę, aby wiedzieć, że ma przerąbane.
- Czemu mi nie powiedziałeś?- walnęła pięścią w biurko.
- Nie powiedziałem o czym?- wydukał szukając jakiejś kryjówki.
- Nie powiedziałeś, że Malfoy, ten cholerny dupek, będzie moim przełożonym! Nigdy nie zgodziłabym się na tę robotę, gdybym o tym wiedziała.- i wybiegła trzaskając drzwiami. Harry co prawda był wstrząśnięty, ale cieszył się, że jego przyjaciółka wraca do siebie.
Za chwilę wpadła z powrotem do gabinetu i porwała jego raport z biurka. Dodała przez zęby:
- Ale to już ostatni raz!
- Dzięki Hermiona!- Krzyknął kiedy zniknęła za drzwiami, po czym dodał- Że znów jesteś tą niezrównoważoną gryfonką...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz