Dramione

Dramione

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział II- Wola walki

Szybko przenieśli rzeczy Hermiony z jej domu do nowego mieszkania w wieżowcu bliżej centrum Londynu.
- Na pewno cię na to stać?- spytał Harry wieczorem, gdy już z pomocą zaklęcia urządzili całe mieszkanie. Hermiona podała mu kakao i usiadła w salonie na dywanie tuż przed nim.
- Przez pół roku nie muszę się o to martwić, a później znajdę pracę... tylko nie wiem jeszcze jaką.
- Posłuchaj, dostałem cynk, że w ministerstwie jest wolna posada w dziale badań nad mugolami. - widząc jej przerażenie dodał- Nic trudnego, będziesz tylko badała ich życie, co na nich oddziałuje, jak zmienia się ich życie. Konkretniej potrzebują osoby inteligentnej i kompetentnej. Zarobek oczywiście też jest niezły.
- Musiałabym się jakoś zakręcić, zdobyć popularność... to nie dla mnie.
- Ej- podniósł się z sofy i podszedł do szlanej ściany dzielącej ich od ulewy na zewnątrz- Jesteś inteligentna, ładna, trochę wychudzona, to fakt, no i niezadbana, ale jak tylko się pozbierasz, ogarniesz i uśmiechniesz będziesz nie do zdarcia. A poza tym- odwrócił się do niej- jutro na bankiecie będzie sama śmietanka z ministerstwa, wystarczy ich zainteresować. Posadę masz jak w banku.
Chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem i w końcu się uśmiechnęła, a jej oczy zaiskrzyły jak dawniej.
- Harry, nie mam lustra...
- Zaraz ci skombinuję.- teleportował się, a ona postanowiła zacząć o siebie dbać, pozbierać się i zacząć nowe życie już w tej chwili. Zaczęła od prysznica, a kiedy skończyła w swojej sypialni dostrzegła duże lustro stojące, nie pasowało do wystroju, ale szybko to zmieniła mówiąc w myślach "cały Harry". Po godzinie, kiedy już rozczesała długie, kręcone, gęste i kasztanowe włosy spojrzała na swoją twarz. Przeraziła się. Była wychudzona, miała zapadnięte policzki, zbyt duże oczy i usta i ogromne cienie pod oczami. Zdjęła z siebie szlafrok. Jej piersi zmniejszyły się, a zewsząd wystawały kości. Najgorzej wyglądały ręce i nogi, wyglądały jak patyki. Nie wytrzymała i mimo obaw posłała patronusa po Lunę, tylko ona mogła jej pomóc. Ubrała tylko bieliznę i usłyszała stukanie do drzwi, nałożyła szlafrok i za drzwiami ujrzała Lunę. Chłodno ją powitała, co trochę zbiło Lunę z tropu, ale mimo to nie zrezygnowała z pomocy jej. Nie odzywając się weszły do salonu. Hermiona zrzuciła szlafrok, a Luna widząc jej ciało przeraziła się.
- Możesz coś z tym do jutra zrobić?- Luna zbliżyła się do niej na metr.
- Coś ty ze sobą zrobiła? Nic nie jadłaś, Boże, wiedziałam, że powinnam była cię odwiedzić, ale Harry mi zabronił.
- To nie jest ważne- rzuciła jej chłodne spojrzenie- Co mam zrobić?
- Nie wyleczę cię z anoreksji w jeden dzień, to będzie długie leczenie, przepiszę ci dietę, która przywróci cię do dawnej wagi. I proponuję ci skorzystać z mojej pomocy na podłożu psychicznym...- nie zdążyła dokończyć, Hermiona złapała różdżkę i zamknęła jej usta ze łzami w oczach.
- Byłaś moją przyjaciółką, siostrą, miałaś być chrzestną Harrego, a ty mi go zabrałaś!
- Hermiona!? Co ty wyprawiasz?- Harry wytrącił jej różdżkę i rzucił się na pmoc Lunie. Obie płakały.
- Wszystko w porządku Luna?
- Tak, dzięki Harry.- powinna teraz wyjść i zostawić Hermionę, śmiertelnie obrazić się na nią i wezwać przed sąd, ale jej dobre serce nigdy by jej na coś takiego nie pozwoliło.- Hermiono, potrzebujesz mojej pomocy.
Hermiona była przerażona tym, co zrobiła i szepnęła tylko:
- Przepraszam.- zgodziła się też na terapię.
- To zaczniemy jutro rano- odwróciła się do Harrego- Ty też bądź.
  Luna zjawiła się punktualnie kolejnego dnia. Zadbała o zjedzenie przez pacjentkę odpowiedniej ilości jedzenia. Przez godzinę rozmawiały. Na początku było trudno, ale później sprawa Rona była wyjaśniona.
- Kiedy był wypadek to na tobie skupiło się całe uderzenie. Ron nie mógł sobie tego wybaczyć. Bardzo cierpiał. Chciał popełnić samobójstwo. Umieściłam go w szpitalu na specjalnym oddziale na parę tygodni, nie mógł być sam, gdy ty byłaś nieprzytomna, wariował. Nie mógł wrócić do domu, a więc udostępniłam mu pokój u siebie w domu, ale nic między nami nie zaistniało, zresztą popatrz na to.- wyciągnęła ku niej rękę, na palcu miała piękny błękitny pierścionek- Zaręczyłam się z Nevillem. Wysłałam ci zaproszenie na ślub, ale Harry mówił, że już dawno przestałaś przeglądać pocztę.- Hermionę zapiekły policzki, czemu była taka niesprawiedliwa wobec Luny? Nie zastanawiając się długo rzuciły się sobie w ramiona i w końcu się pogodziły. W tej chwili wpadł Harry.
- Sorry, ale zaspałem, jak wróciłem od Hermiony to wezwali mnie, bo jakiś gościu twierdził, że był śmierciożercą, oczywiście był kompletnie pijany i nie był żadnym...- spojrzał na dwie uśmiechnięte dziewczyny i dodał tylko- Macie tu jedzenie?
Podczas gdy Harry jadł, dziewczyny weszły do pokoju Hermiony i paroma ruchami różdżki Luna usunęła jej cienie pod oczami. Podała jej jakiś eliksir i pouczyła- Bierz codziennie po łyżeczce przez miesiąc, to magiczne uzupełnienie diety. Wiem, że jesteś wrażliwa na eliksiry, dlatego zrobiłam ci wyjątkowo łagodny. Neville całą noc obmyślał skład i nad ranem sporządził mi przepis.
Od razu przyjęła porcję i zobaczyła jak jej policzki delikatnie się wypełniły. Smakowało jak sok malinowy i ani trochę jej nie zemdliło.
- Dzięki.
Później zajęły się jej włosami, co prawda nie były już w opłakanym stanie, ale i tak nie wyglądały najlepiej. Wyprostowała je machnięciem różdżki i wyczarowały z nich piękny kok z gazety mugolskiej. Następnie z kolejnej mugolskiej gazety skopiowały długą, czarną suknię z rękawiczkami za łokcie i wysokimi butami. Na sam koniec ruchem magicznego patyka wykonały sobie cudowne makijaże. Kiedy skończyły Luna teleportowała się do siebie, a Hermiona dostrzegła Harrego czekającego już w garniturze. Kiedy ją dostrZegł nie mógł uwierzyć, że to ona. Teraz każdy będzie mu zazdrościł takiej przyjaciółki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz