Szybko przenieśli rzeczy Hermiony z jej domu do nowego mieszkania w wieżowcu bliżej centrum Londynu.
- Na pewno cię na to stać?- spytał Harry wieczorem, gdy już z pomocą zaklęcia urządzili całe mieszkanie. Hermiona podała mu kakao i usiadła w salonie na dywanie tuż przed nim.
- Przez pół roku nie muszę się o to martwić, a później znajdę pracę... tylko nie wiem jeszcze jaką.
- Posłuchaj, dostałem cynk, że w ministerstwie jest wolna posada w dziale badań nad mugolami. - widząc jej przerażenie dodał- Nic trudnego, będziesz tylko badała ich życie, co na nich oddziałuje, jak zmienia się ich życie. Konkretniej potrzebują osoby inteligentnej i kompetentnej. Zarobek oczywiście też jest niezły.
- Musiałabym się jakoś zakręcić, zdobyć popularność... to nie dla mnie.
- Ej- podniósł się z sofy i podszedł do szlanej ściany dzielącej ich od ulewy na zewnątrz- Jesteś inteligentna, ładna, trochę wychudzona, to fakt, no i niezadbana, ale jak tylko się pozbierasz, ogarniesz i uśmiechniesz będziesz nie do zdarcia. A poza tym- odwrócił się do niej- jutro na bankiecie będzie sama śmietanka z ministerstwa, wystarczy ich zainteresować. Posadę masz jak w banku.
Chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem i w końcu się uśmiechnęła, a jej oczy zaiskrzyły jak dawniej.
- Harry, nie mam lustra...
- Zaraz ci skombinuję.- teleportował się, a ona postanowiła zacząć o siebie dbać, pozbierać się i zacząć nowe życie już w tej chwili. Zaczęła od prysznica, a kiedy skończyła w swojej sypialni dostrzegła duże lustro stojące, nie pasowało do wystroju, ale szybko to zmieniła mówiąc w myślach "cały Harry". Po godzinie, kiedy już rozczesała długie, kręcone, gęste i kasztanowe włosy spojrzała na swoją twarz. Przeraziła się. Była wychudzona, miała zapadnięte policzki, zbyt duże oczy i usta i ogromne cienie pod oczami. Zdjęła z siebie szlafrok. Jej piersi zmniejszyły się, a zewsząd wystawały kości. Najgorzej wyglądały ręce i nogi, wyglądały jak patyki. Nie wytrzymała i mimo obaw posłała patronusa po Lunę, tylko ona mogła jej pomóc. Ubrała tylko bieliznę i usłyszała stukanie do drzwi, nałożyła szlafrok i za drzwiami ujrzała Lunę. Chłodno ją powitała, co trochę zbiło Lunę z tropu, ale mimo to nie zrezygnowała z pomocy jej. Nie odzywając się weszły do salonu. Hermiona zrzuciła szlafrok, a Luna widząc jej ciało przeraziła się.
- Możesz coś z tym do jutra zrobić?- Luna zbliżyła się do niej na metr.
- Coś ty ze sobą zrobiła? Nic nie jadłaś, Boże, wiedziałam, że powinnam była cię odwiedzić, ale Harry mi zabronił.
- To nie jest ważne- rzuciła jej chłodne spojrzenie- Co mam zrobić?
- Nie wyleczę cię z anoreksji w jeden dzień, to będzie długie leczenie, przepiszę ci dietę, która przywróci cię do dawnej wagi. I proponuję ci skorzystać z mojej pomocy na podłożu psychicznym...- nie zdążyła dokończyć, Hermiona złapała różdżkę i zamknęła jej usta ze łzami w oczach.
- Byłaś moją przyjaciółką, siostrą, miałaś być chrzestną Harrego, a ty mi go zabrałaś!
- Hermiona!? Co ty wyprawiasz?- Harry wytrącił jej różdżkę i rzucił się na pmoc Lunie. Obie płakały.
- Wszystko w porządku Luna?
- Tak, dzięki Harry.- powinna teraz wyjść i zostawić Hermionę, śmiertelnie obrazić się na nią i wezwać przed sąd, ale jej dobre serce nigdy by jej na coś takiego nie pozwoliło.- Hermiono, potrzebujesz mojej pomocy.
Hermiona była przerażona tym, co zrobiła i szepnęła tylko:
- Przepraszam.- zgodziła się też na terapię.
- To zaczniemy jutro rano- odwróciła się do Harrego- Ty też bądź.
Luna zjawiła się punktualnie kolejnego dnia. Zadbała o zjedzenie przez pacjentkę odpowiedniej ilości jedzenia. Przez godzinę rozmawiały. Na początku było trudno, ale później sprawa Rona była wyjaśniona.
- Kiedy był wypadek to na tobie skupiło się całe uderzenie. Ron nie mógł sobie tego wybaczyć. Bardzo cierpiał. Chciał popełnić samobójstwo. Umieściłam go w szpitalu na specjalnym oddziale na parę tygodni, nie mógł być sam, gdy ty byłaś nieprzytomna, wariował. Nie mógł wrócić do domu, a więc udostępniłam mu pokój u siebie w domu, ale nic między nami nie zaistniało, zresztą popatrz na to.- wyciągnęła ku niej rękę, na palcu miała piękny błękitny pierścionek- Zaręczyłam się z Nevillem. Wysłałam ci zaproszenie na ślub, ale Harry mówił, że już dawno przestałaś przeglądać pocztę.- Hermionę zapiekły policzki, czemu była taka niesprawiedliwa wobec Luny? Nie zastanawiając się długo rzuciły się sobie w ramiona i w końcu się pogodziły. W tej chwili wpadł Harry.
- Sorry, ale zaspałem, jak wróciłem od Hermiony to wezwali mnie, bo jakiś gościu twierdził, że był śmierciożercą, oczywiście był kompletnie pijany i nie był żadnym...- spojrzał na dwie uśmiechnięte dziewczyny i dodał tylko- Macie tu jedzenie?
Podczas gdy Harry jadł, dziewczyny weszły do pokoju Hermiony i paroma ruchami różdżki Luna usunęła jej cienie pod oczami. Podała jej jakiś eliksir i pouczyła- Bierz codziennie po łyżeczce przez miesiąc, to magiczne uzupełnienie diety. Wiem, że jesteś wrażliwa na eliksiry, dlatego zrobiłam ci wyjątkowo łagodny. Neville całą noc obmyślał skład i nad ranem sporządził mi przepis.
Od razu przyjęła porcję i zobaczyła jak jej policzki delikatnie się wypełniły. Smakowało jak sok malinowy i ani trochę jej nie zemdliło.
- Dzięki.
Później zajęły się jej włosami, co prawda nie były już w opłakanym stanie, ale i tak nie wyglądały najlepiej. Wyprostowała je machnięciem różdżki i wyczarowały z nich piękny kok z gazety mugolskiej. Następnie z kolejnej mugolskiej gazety skopiowały długą, czarną suknię z rękawiczkami za łokcie i wysokimi butami. Na sam koniec ruchem magicznego patyka wykonały sobie cudowne makijaże. Kiedy skończyły Luna teleportowała się do siebie, a Hermiona dostrzegła Harrego czekającego już w garniturze. Kiedy ją dostrZegł nie mógł uwierzyć, że to ona. Teraz każdy będzie mu zazdrościł takiej przyjaciółki.
Dopiero zaczynam pisać, ale mam nadzieję, że jak na razie jest dobrze. Piszę kilku rozdziałowe Dramione. Zapraszam do czytania i komentowania moich postów.
Dramione

sobota, 30 listopada 2013
Rozdział II- Wola walki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz